sobota, 4 lutego 2012

Rozdział 6 : Przerwa na Earl Grey


Jak się pewnie domyślacie, Ewela również zadomowiła się w naszej posiadłości mimo sprzeciwów Lorda, które przy okazji zafundowały nam zamartwianie się o remont 'przypalonej' głównej hali . Przed tym jednak razem z Akir wylądowały na komendzie policji z mandatem za demolkę w sklepie.

- Kagura, przygotuj proszę stolik w ogrodzie oraz przekąski i herbatę. Mamy dziś wspaniałą pogodę do dyskusji na świeżym powietrzu.
Ale sobie wymyślił.
- Jak sobie życzysz, Panie. - ukłoniłam się i zawędrowałam do schowka z obrusami i zastawą do picia herbaty. Po piętnastu minutach stolik w ogrodzie był już gotowy do przyjęcia gości. W powietrzu unosił się mocny zapach Royal Earl Grey. Ewela, AKir i Lord zasiedli do stolika, ja natomiast odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków w stronę drzwi tarasowych.
- A ty dokąd? - spytała Akir.
- Kontynuować moją pra-
- Nie wygłupiaj się, dzisiaj masz wolne. - Szef przerwał mi i uśmiechnął się.- Siadaj z nami.
Westchnęłam ciężko - Jasne, tylko się przebiorę.
Po zmianie garderoby na mój codzienny strój wróciłam na tarasy i przysiadłam się do całej trójki. Rozmawiali.
- A więc jesteś łowcą demonów? - Lord skierował swój szyderczy uśmiech w stronę Eweli. Ta nawet na niego nie spojrzała.
- Tak, masz z tym jakiś problem?
- Nie, nie, oczywiście że nie mam. Dopóki nie przeszkadzasz w moich sprawach nie ma się co denerwować.
- Hmph. - odwróciła głowę w przeciwnym kierunku.
- Właściwie, to czym ty się zajmujesz, Lord? - Akir spytała zaciekawiona.
- Dystrybucja różnych rzeczy z krajów wschodnich. Więcej w tym papierowej roboty także nie ma o czym mówić.
Prawdą jednak jest że mój pan sprytnie podszył się pod dziedzica właściciela stanowiska, którego 'usunął' tak, by nikt go o nic nie podejrzewał. Z naszych usług korzystają wszyscy ci, którzy założyli M.I.R.A.C.L.E. oraz ci, którzy nią kierują. Są dla nas jak kopalnia informacji o ludziach z równoległego świata i o postępowaniach Boga i Jego sługusów. Oczywiście, strasznie nam przeszkadzają, chociażby tym, że wysyłają  swoich pracowników by się mnie pozbyli. Niektórzy próbują również przejąć interes Lorda, z którego czerpiemy duże zyski.
 - Hmmm, ale nudaaa! - Akir zrobiła skwaszoną minę i podparła się na łokciach opierając brodę na dłoni. - A myślałam że trochę się zabawie ~
Nagle Lord wstał od stołu szybko dopijając herbatę i teatralnym ruchem ukłonił się - Wybaczą panie, ale mam ważny telefon, zaraz wracam.
- Telefon? Przecież nic nie dzwoni - Akir zrobiła wielkie oczy.
Uszy Eweli drgnęły - Co za denerwujący dźwięk...
- Więc ty też tak dobrze słyszysz? - zapytałam.
Skinęła głową twierdząco.
- Hee? Dlaczego ja nic nie słyszę? – czerwono włosa spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Nie przejmuj się, ja też nie słyszę z tej odległości. Lord jest aniołem, a Ewela ma bardzo czuły słuch dzięki uszom, więc nie ma co się dziwić.
- Chyba masz racje.
Po krótkim czasie Lord wrócił do nas. Wyglądał na zmartwionego… nie.
- Muszę was przeprosić, ale będziemy mieć dziś ważnego gościa. Wybacz Kagura, twoje wolne także muszę odwołać…
Pech.
- Hę? Kto przyjeżdża? – spytała Akir, przekrzywiając głowę.
- Właściciel fabryki i sieci sklepów z ubraniami. Dobry przyjaciel mojego ojca. Prosiłbym was obie z Ewelą, abyście na czas pobytu gościa zostały w swoim pokoju.
Akir spojrzała najpierw na Lorda, potem na Ewele i szybko na mnie.
Tak, staramy się ukryć przed Ewelą prawdziwą tożsamość Lorda. Mi jest to obojętne, ale mój szef uznał że im mniej osób wie, tym lepiej.
- W porządku. – obie przytaknęły.
- Kagura? Jesteś zła o to wolne?
Żartów mu się zachciało.
- Nie, ale nie sądzisz że ten staruch chce naciągnąć cię na złączenie interesów i przejęcie twojego majątku? – dopiłam swoją zawartość filiżanki. Wyśmienita herbata.
- Na to już się przygotowałem. Chcę jednak go przyjąć tak jak na noblistę przystało.   Tak, by nigdy nie zapomniał tej wizyty… - To mówiąc, posłał mi ten swój nieludzki uśmiech.

Masz rację, Panie.  Nigdy tego nie zapomni.

***
Około godziny piętnastej zadzwonił dzwonek do bramy. Pośpieszyłam, by ją otworzyć i pozwolić wjechać naszemu gościowi. Z czarnego kabrioletu  wysiadł grubawy i niski mężczyzna w wieku około czterdziestki. Miał ciemne, ulizane włosy i zakręconego wąsa. Charles Morninger, właściciel fabryki i sieci sklepów z odzieżą  damską wzorowaną na francuskiej modzie. Powitałam go ukłonem.
- Proszę za mną.
Wpuściłam go do posiadłości i wskazałam miejsce na powieszenie płaszcza i schowanie butów. Przez chwilę przyglądał mi się.
- Co panienka tu robi, panienka na pewno młoda, taka śliczna i niziutka…
Niziutka, ty kupo gówna…
-  Nikt nie jest za młody na pracę. Proszę za mną, panie Morninger.
Zaśmiał się i powędrował za mną do jadalni, która nadal nie była odnowiona. Zdążyliśmy uprzątnąć tylko gruzy, rozbite szkło i porcelanę  po całym incydencie z Akir i Shane’m.
- A co tu się stało!? – wzdrygnął się , widząc rozbitą rozetę i ślady po walce na ścianach.
- Wybaczy pan te niedogodności, niestety przez serię incydentów nie mieliśmy okazji zatrudnić ludzi do remontu. – Lord uśmiechnął się serdecznie. – Proszę  skosztować  jedzenia przygotowanego przez kucharza, jestem pewny, że spełnią pana kulinarne wymogi.
Muszą, w końcu masz kucharza, pokojówkę i ogrodnika w jednym.
- Skoro tak mówisz, młodzieńcze, to nie ma na co czekać! – Zaczął od zupy grzybowej z kurkami. Następne w kolejce były krewetki w sosie czosnkowym przyprawione różnorodnymi ziołami, ostra zupa thai z mięsem z kurczaka , a głównym daniem był pieczony indyk ozdobiony w bukiet warzywny. Po skończeniu posiłku przeszli do spraw finansowych.
- Tak więc, złożyłem ci wizytę z dwóch powodów, pierwszym jest oczywiście śmierć twojego ojca. Bardzo mi przykro, na pewno musisz to bardzo przezywać, w końcu całe życie byłeś za granicą i mało się z ojcem widywałeś. – sięgnął po lampkę czerwonego wina i łyknął.
- Nie sądzę byś musiał się tak o mnie troszczyć. Fakt iż mało go widywałem wpłynął na to, że nie czuję zbyt dużej straty. Po prostu spadł na mnie obowiązek prowadzenia interesów ojca.
- Heh, młodzi w dzisiejszych czasach są tacy bezwzględni.
- Hmph. Na takich nas wychowujecie, czyż nie, panie Charles? – wypił swoją zawartość kielicha.
- Co racja to racja – zaśmiał się głośno. – Ale przejdźmy do rzeczy. Zapewne domyśliłeś się , że chcę zaproponować ci scalenie naszych firm . Wydaję się to nieopłacalne, ale prawdą jest, że oboje zyskalibyśmy niesamowitą ilość pieniędzy w krótkim czasie i zapewniam, że obie strony byłyby zadowolone. Mógłbym sprzedawać także twoje towary. Więc, jaka jest twoja decyzja? Oczywiście, nie musisz się z tym śpieszyć. Myślę, że do jutra będziesz znał właściwą odpowiedź, młodzieńcze. – uśmiechnął się pod wąsem.
- Cóż, ma pan rację, do jutra na pewno się zastanowię i podam panu właściwą odpowiedź. Kagura – zawołał mnie. – Proszę, dolej panu więcej wina.
Z kosza z lodem wyciągnęłam butlę ‘Red Queen’ i nalałam starcowi do kieliszka. Nagle poczułam czyjaś rękę na biodrze. Szybko się odsunęłam, nie wylewając jednak wina .
- Hehe, naprawdę ładną masz pokojówkę. Wygląda na to , że jest stamtąd, prawda? Jaka płochliwa..
- Dziękuję, jednak nie trzeba nam chwalić taniej siły roboczej. Mimo to muszę przyznać że jej służba i lojalność jest jak na wagę złota. Kagura, idź proszę przygotuj posłanie dla naszego gościa. Późno się już zrobiło, powinniśmy spocząć.
- Zrozumiałam .

***
Po rozmowie z Lordem wskazałam panu Charles’owi jego pokój. Otworzyłam drzwi i na stoliku obok łóżka położyłam dzbanek i filiżankę z herbatą na noc.
- Proszę spać spokoj- przeszły mnie ciarki. Ta świnia mnie obmacuje!
- Naprawdę, kto by pomyślał że wy z Raju jesteście tacy kuszący…
- Proszę mnie zostawić.
- Chcesz stracić pracę? Lepiej się słuchaj bo…
Bingo.
- Więc… proszę poczekać, muszę się przygotować… -  jęknęłam nieśmiało. Zostawiłam starca na łóżku, sama zaś skierowałam się do garderoby.

***
Charles już dawno leżał na łóżku. Chyba przysnął. Nagle poczuł jak coś owija mu się wokół szyi i nogi.
Przebudził się i usłyszał mój głos.
- Mój miły…
Zaśmiał się w tym swoim zboczonym stylu i szukał mojego ciała. Kiedy nie mógł nic wymacać, nerwowo wstał z łóżka, a po chwili całą posiadłość ogarnął jego żałosny krzyk. Rzucił się w ucieczkę i w samej pidżamie wybiegł z domu jak poparzony wołając o pomoc.
Ewela i Akir wybiegły ze swoich pokoi nie wiedząc co się dzieje. Gdy zobaczyły mnie i Lorda stojących przy otwartych drzwiach do pokoju Charles’a ,  zatrzymały się.
- Co się do cholery dzieje!? – Akir zapytała zdyszana.
- Hahahaha! Dobra robota, Kagura.
- Odszczekniesz za tą tanią siłę roboczą.
Lord parsknął jeszcze głośniejszym śmiechem. – Nie myślałem, że wytrzymasz tak długo i mu nie przyłożysz.
- Miałam taką ochotę, ale myślę że widok jego przerażonej miny gdy zobaczył to – wskazałam w stronę pokoju -  był tego wart.
- To? – zdziwiła się Akir. Kiedy pozwoliliśmy jej zajrzeć do pokoju, ujrzała masę węży pełzających po łóżku i podłodze.
- No nie mówcie mi że … - nie była w stanie powiedzieć do końca, bo przerwał jej Lord.
- Jestem z ciebie dumny, Kagura. Coraz lepiej sobie radzisz z pracą.
- To wszystko to tylko twój teatrzyk.
- Ale nie zaprzeczysz, że jest to wspaniały teatrzyk, nieprawdaż?
Westchnęłam ciężko.
- Yes, my Master. - ukłoniłam się pokazowo.
- Hahaha, co to miało być?
Wzruszyłam ramionami - Rola w twojej sztuce, Panie.

2 komentarze:

  1. haha zarąbiste XD ta chałupa to za niedługo będzie cała spalona , jak mnie ktoś wkurzy XDDD

    OdpowiedzUsuń